piątek, 14 grudnia 2018

GODNE UWAGI Wojna z plastikiem już trwa

Czy zdajecie sobie sprawę jak wiele obiektów z plastiku nas otacza? W latach 1950-2017 wyprodukowano aż 8,3 mld ton tworzyw sztucznych![1] Plastik krąży w ekosystemie przez stulecia, torba foliowa czy butelka PET rozkłada się nawet tysiąc lat. Rosnący problem ilości tych ciężko rozkładalnych produktów sprawił, że zarówno naukowcy, jak i rządy podejmują próby walki zarówno z istniejącym już plastikiem, jak i z tym, który powstaje każdego dnia. 

Jak wiemy plastik jest produktem bardzo odpornym na działanie warunków atmosferycznych, nie można go spalić ze względy na toksyczność tworzącego się przy tym dymu, plastik tworzony jeszcze kilka lat temu nie był przewidziany do ponownego wykorzystania. To ostatnie na szczęście się zmienia - do producentów zaczęła docierać odpowiedzialność za produkt. Zaczęto rozmawiać o tym, jak plastik użyć ponownie. Projektuje się opakowania tak, aby można je było wykorzystać wielokrotnie, zmniejszyć „straty” surowców stosowanych do produkcji plastiku i docelowo dojść do etapu, gdy 100% produktów możliwych do recyklingu tam trafiało. Zwłaszcza butelek PET, które są po foliówkach jednym z najbardziej uciążliwych śmieci. [2] 

Dobrym przykładem jest tutaj Norwegia gdzie aż 97% butelek wraca do obiegu - tam pomogło państwowe ustawodawstwo i przeniesienie odpowiedzialności za butelki na producentów. W Norwegii obowiązuje tzw. podatek ekologiczny, jego wysokość zależy od poziomu recyklingu plastikowych butelek. Korelacja jest prosta: jeśli recyklingowi poddawane jest ponad 95% produktów to podatek jest zerowy, dlatego opłaca się pomyśleć o całym cyklu życia produktu. Jasne są też zasady zwrotu plastikowych butelek – szybkie odzyskanie pieniędzy motywuje do oddania butelki, dodatkowym plusem jest to, że nie potrzebny jest paragon czy dowód zakupu, każda butelka jest zamieniana na pieniądze lub bon do sklepu. [3] 

Tak naprawdę skuteczna walka z plastikiem to tylko kwestia decyzji, Australia zmniejszyła zużycie plastikowych toreb o 80% w 3 miesiące (2018r)! Wydaje się to nieprawdopodobne, ale wystarczyło, że dwie największe sieci handlowe (Woolworths i Coles) działające na terenie Australii wprowadziły zakaz używania toreb foliowych, zamiast nich oferowane są torby wielorazowe w niskiej cenie (15 centów). Pomimo początkowego oporu ludzie szybko się przestawili na nowy system. [4] 

Podejście do plastiku zmienia się - do wielu krajów nie można już nawet wwozić plastikowych torebek, np. w Kenii grozi za to odpowiedzialność karna! W kolejnych krajach pojawiają się ograniczenia lub nakładane są specjalne ekologiczne podatki.

Ograniczanie to jedno, ale jak radzić sobie już z istniejącym plastikiem? To jedno z największych wyzwań naszych czasów.

Aby walczyć z zanieczyszczeniem oceanów we wrześniu tego roku ruszył od dawna przygotowywany program „The Ocean Cleanup”. System wykorzystuje wiatr i prądy morskie, aby przemieszczać śmieci do specjalnie zaprojektowanych barier. Śmieci są następnie przenoszone na ląd w celu poddania ich recyklingowi i segregacji. Zgodnie z założeniami programu w przeciągu 5 lat powinno się udać wydobyć połowę śmieci z Wielkiej Pacyficznej Plamy Śmieci. [6]

Część śmieci zostanie ponownie przetworzona, ale co z resztą? Tu naprzeciw wyzwaniu wychodzą naukowcy badający możliwość rozkładania plastiku przez różne organizmy.

Na przykład w Pakistanie odkryto grzyby, które są w stanie „zjeść” plastik skracając proces rozkładu tego materiału z 1000 lat do kilku tygodni. Te niezwykłe grzyby rozwijają się dosłownie na wszystkim, np. olejach czy odpadach toksycznych. Zanim będą one jednak wykorzystane czeka nas jeszcze wiele lat badań. [7] 

Trwają również prace nad podkręceniem możliwości bakterii rozkładających plastik. Tworzywa sztuczne rozkładają się tak długo ponieważ są złożonymi polimerami, co oznacza, że ​​są długimi, powtarzającymi się łańcuchami cząsteczek, które nie rozpuszczają się w wodzie. Bakterie dzielą te łańcuchy na mniejsze cząstki i z nich można stworzyć nowy plastik – to rozwiązanie zaczęto wykorzystywać w procesie ekorecyklingu. [8]

Przed nami jako ludzkością daleka droga do usunięcia problemu plastiku, ale podejmujemy już pierwsze kroki, a zawsze najtrudniej jest zacząć.

Źródła:

Katarzyna Zapała Stobiecka
Link: https://web.facebook.com/poczujmietedocsr/?fref=ts

wtorek, 11 grudnia 2018

ETNOBOTANIKA I ZIOŁOWA KOSMETYKA Magia octu jabłkowego



Jabłkowymi obierkami wypełnić duży słój do 2/3 pojemności. Obierzyny zalać filtrowaną lub przegotowaną i ostudzoną wodą (w tym filtrowaniu chodzi głównie o pozbycie się chloru z wody przeznaczonej do fermentowania), do której na każdy litr dodać 4 pełne (z górką) łyżki cukru. Słoik zabezpieczyć przed owadami, ale zachować dostęp powietrza- sprawdzi się gaza z gumką. Trzeba pamiętać o codziennym mieszaniu nastawionego octu wyparzoną drewnianą łyżką, bo obierki lubią wypływać na powierzchnię. Gdybyśmy nie mieszali codziennie, na owocach z łatwością wyrośnie kożuszek pleśni, a wtedy cały nastaw staje się rakotwórczy i nadaje się tylko do wyrzucenia. Gdy obierki zaczną opadać na dno naczynia (co się staje zwykle po upływie 3-4 tygodni) ocet można już odcedzić i odstawić do dojrzewania, ale nadal z dostępem powietrza. Tak samo postępujemy gdy chcemy zrobić ocet z całych jabłek-wtedy kroimy je na czwórki czy ósemki.


Ocet jabłkowy ma właściwości antybakteryjne, przeciwgrzybiczne i przeciwzapalne.

Stosowany zewnętrznie pomaga likwidować trądzik, redukuje blizny i regeneruje włosy. Zawiera enzymy, które zmniejszają wydzielanie sebum oraz przyspieszają gojenie niedoskonałości.

Przepis na tonik: W buteleczce trzeba zmieszać jedną część octu jabłkowego z czterema częściami wody, potrząsnąć i używać po umyciu twarzy rano i wieczorem przy pomocy płatka kosmetycznego. Po 10-15 minutach należy zmyć twarz chłodną wodą.

Przepis na okłady z octu na zmarszczki mimiczne: Wymieszaj 5 łyżek octu z 1/2 litra zimnej wody mineralnej. Nasącz roztworem kawałek gazy lub wacik kosmetyczny i połóż na twarzy, w miejscu zmarszczek. Po 10 min. zdejmij kompres i opłucz skórę chłodną wodą. Stosuj okłady codziennie wieczorem.

Naturalne kwasy zawarte w occie jabłkowym pomagają na łupież, infekcje skóry i działają kojąco na skórę głowy. Ograniczają swędzenie i łuszczenie się skóry. Ocet jabłkowy można po prostu wmasować w skalp, zostawić na kilka minut i umyć włosy delikatnym szamponem. Można również samodzielnie przyrządzić mieszankę z octu jabłkowego oraz olejku z drzewa herbacianego i stosować w ten sam sposób. Z octu jabłkowego można też zrobić płukankę do włosów- po myciu nałóż na włosy ocet jabłkowy, zostaw na pół godziny, po czym spłucz, aby pozbyć się zapachu. Nada to włosom blasku i zapobiegnie ich wypadaniu oraz zapobiegnie łupieżowi.

Stosowanie wewnętrzne: ocet jabłkowy wyrównuje równowagę zasadowo- kwasową organizmu. Stosowanie: ocet stosujemy w małych dawkach. Ocet jabłkowy można zażywać profilaktycznie. Dorośli: dwa razy dziennie 2 łyżeczki octu z 2 łyżeczkami miodu na pół szklanki przegotowanej wody. Pić należy 2 - 3 razy dziennie bezpośrednio przed posiłkami małymi łyczkami. Dzieci: 1 łyżeczka octu z dodatkiem 2 łyżeczek miodu rozpuszczonego w połowie szklance przegotowanej wody. Łyżeczka octu wlana do szklanki wody i wypijana regularnie obniża gorączkę i hamuje rozwój infekcji. Ocet jabłkowy działa także odchudzająco: pobudza procesy trawienne ułatwiając spalanie większych ilości kalorii. Pomaga w trawieniu tłuszczy, przyspieszając i pomagając organizmowi w usunięciu zbędnych zapasów tkanki tłuszczowej. Pomaga również w usuwaniu toksyn zgromadzonych w organizmie. Płukanie jamy ustnej roztworem octu jabłkowego pomaga, gdy istnieje problem z pleśniawkami. Służyć może także do płukania gardła przy stanach zapalnych oraz zapaleniu krtani. Octowe okłady polecane są w przypadku skręcenia stawów i stłuczeniach.
Wbrew pozorom służy odkwaszaniu organizmu.

Przeciwwskazania: osoby mające wrażliwy żołądek lub/i problemy z wątrobą powinny bardzo ostrożnie i w niewielkich ilościach stosować ocet jabłkowy jako dodatek do potraw.
Karina Rudzka
Link do funpage Zielarski kącik Kari: https://web.facebook.com/ZielarskikacikKari/

poniedziałek, 26 listopada 2018

MYŚLĄC O KORZENIACH... E.H Kreps: Poradnik Trapera

W Polsce jest takie wydawnictwo, które wskrzesza książki, artykuły z Ameryki. Stary Wspaniały Świat przekłada z języka angielskiego na język polski, książki o tematyce traperskiej i podróżniczej. Z racji, że w Polsce coraz popularniejsze staje się biwakowanie w starym stylu – płachty biwakowe z bawełny, lampy naftowe, ubranie z naturalnych tkanin (wełna, len, bawełna), prowiant domowy (suszone mięso, suszone ryby, suchary, domowe konserwy), gotowanie w tradycyjnych naczyniach: żeliwne patelnie, kociołki, ruszta, rakiety, na kamieniu, dzbanki/ czajniki – warto śledzić nowości wydawnicze tego wydawnictwa.
Do tej pory wydawnictwo wydało trzy książki:
  • George Washington Sears „Nessmuk:: Woodcraft. Sztuka leśnego obozowania.
  • Charles Dudley Warner: W dziczy. Miastowego trapera przypadki
  • Elmer Harry Kreps: Poradnik trapera.
Na Newsletterze W Miejskiej Kniei znajdziecie recenzje pierwszych dwóch książek. Dzisiaj skupię się na ostatniej książce pt. Poradnik trapera.
No cóż jest to książka... poradnik. Autor nie owija w bawełnę, nie skupia się na opisach krajobrazów. Autor po prostu radzi. Widać że ma doświadczenie i tym doświadczeniem się dzieli. Patrząc na sam spis treści widzimy, że warto po tą książkę sięgnąć: Budowa chaty traperskiej, Wyposażenie chaty traperskiej, leśny prowiant, ogień, koce, siekiera, rakiety śnieżne, podróżowanie zimą, orientacja w terenie, juczenie.
Do książki zabierałam się bardzo długo. Nie dlatego, że tematyka mi nie odpowiadała, ale z powodu chronicznego braku czasu. Wieczory jesienne zmobilizowały mnie do sięgnięcia po lekturę. I jestem zachwycona. Nie ma w książce owijania w bawełnę. Są konkrety :) Autor w prosty, jasny sposób radzi jak zamieszkać w lesie. Co zabrać ze sobą do lasu by zbudować sobie dom. Jaki prowiant wziąć. Czytając książkę ma się ochotę rzucić wszystko i po prostu wyruszyć do lasu :)
Z całego serducha polecam !

czwartek, 11 października 2018

Fiku Miku czyli kreatywne zabawy z dziećmi. Zabawy logopedyczne z dzieckiem w podróży.

„Lato, wyjazdy, mnóstwo wolnego czasu, same przyjemności - na to czekają dzieci i dorośli. Przerwa od obowiązków potrzebna jest każdemu - również przedszkolakowi i uczniowi. Rodzice najczęściej rezygnują z dodatkowych zajęć w czasie wakacji, ferii i nie ma w tym absolutnie nic złego, ale pełnię sukcesu terapii logopedycznej zapewnia między innymi jej ciągłość” - mówi neurologopeda Monika Kibart, która na co dzień pracuje z dziećmi w wieku szkolnym i przedszkolnym. 

Marzena Kaczmarek: Czy warto ćwiczyć z dzieckiem w czasie wakacji? 
Monika Kibart: Zdecydowanie! Ciągłość terapii to jeden z warunków jej skuteczności. Logopeda na pewno ucieszy się, że ćwiczysz z dzieckiem w czasie lata. 
Marzena Kaczmarek: Jak można ćwiczyć w podróży? 
Monika Kibart: Podróżując autobusem, pociągiem czy samolotem możesz wykonać: 

- ćwiczenia oddechowe (nadmuchiwanie balonów, dmuchanie na wiatraczek, zdmuchiwanie z dłoni kolorowych piórek, chuchanie na szybę – pamiętajcie jednak o wdechu nosem i długim, równomiernym wydechu ustami), 

- ćwiczenia narządów artykulacyjnych, czyli warg, języka, podniebienia (przyda się małe lustereczko), które dzieci bardzo lubią i świetnie się przy tym bawią: naśladowanie chrapania, ziewania; oblizywanie ust, podniebienia, zębów; dotykanie czubkiem języka do podniebienia, liczenie czubkiem języka zębów górnych i dolnych, poruszanie językiem po dnie jamy ustnej, kierowanie języka do kącików ust, cmokanie, kląskanie; wysyłanie całusów, układanie ust w dzióbek i rozciąganie ich w uśmiech, parskanie (do każdego ćwiczenia możecie wspólnie wymyślać historyjki, czy pomocne określenia, np. język to huśtawka, która unosi się raz w górę, raz w dół (unoszenie języka do wargi górnej i opuszczanie na dolną), 

- ćwiczenia słuchowe i głosowe – naśladowanie dźwięków otoczenia; zabawa „Co słychać?” - maksymalnie skupiamy się na docierających do nas dźwiękach i opowiadamy sobie, co słyszymy, co jest głośniej, co ciszej, co blisko, co daleko; znajdowanie rzeczy w otoczeniu zaczynających się daną głoską, np. k (koła, kłosy, korytarz); recytowanie wierszyków. 
To, jakie ćwiczenia wybierzecie w dużej mierze zależy od rodzaju podróży i współpasażerów, jednak warto znaleźć sposób i wykorzystać ten czas z korzyścią dla dziecka. 

Marzena Kaczmarek: Jak poprzez zabawę ćwiczyć z dzieckiem w domu? 
Monika Kibart: Jeśli zostajesz z dzieckiem w domu – nie musisz obawiać się karcącego wzroku współpasażerów, więc masz większe możliwości – niech będzie głośno, radośnie, kolorowo! 
W domu nie ogranicza Was niemal nic, więc śpiewajcie głośno piosenki, naśladujcie odgłosy otoczenia, a ćwiczenia artykulacyjne wykonujcie przy dużym lustrze. 
W domu możemy wykonać również szereg ćwiczeń oddechowych, których nie da się zrobić w autobusie. 
Polecam: dmuchanie baniek mydlanych (pamiętajcie o wdechu nosem), przenoszenie słomką papierowych elementów na planszę (np. wycięte listki przenosimy na planszę z drzewem; wycięte kwadraciki przenosimy z jednego talerzyka na drugi), rozdmuchiwanie piórek, dmuchanie na piłeczkę ping-pongową i urządzenie wyścigów na dywanie lub pokonywanie toru przeszkód. W domu możecie też urządzić zabawy słuchowe, np. wkładanie do pudełka rzeczy, których nazwy kończą się lub rozpoczynają się daną głoską, rzeczy, których nazwy składają się z dwóch sylab itp. 
W wakacje warto, a nawet należy ograniczyć dziecku tablet, telefon, komputer i telewizję. W podróży lepiej powygłupiać się wspólnie niż patrzeć na osobne monitory!

Wywiad przeprowadziła Marzena Kaczmarek.

ETNOBOTANIKA I ZIOŁOWA KOSMETYKA Złota jesień dla zbieraczy

W okresie jesiennym wiele gatunków roślin wydaje plon lub kończy już swój okres wegetacji. Jednak nie zapominajmy, że jest to czas wzmożonej pracy dla zielarzy. Jesień to okres zbioru przede wszystkim owoców, orzechów oraz korzeni. Owoce zbierane na jesieni to m.in. śliwa tarnina, głóg, aronia, dereń, szyszkojagody jałowca, bukiew oraz korzenie takich roślin jak: kopytnik pospolity, łopian, wiesiołek, pałka, chrzan, bulwki strzałki wodnej, kłącza tataraku i wiele innych. Wiele z tych dóbr natury znajduje zastosowanie w kosmetyce i kuchni, oto kilka przykładów.

Aronia czarna, aronia czarnoowocowa (Aronia melanocarpa (Michx.) Elliott)

Surowcem zielarskim są świeże lub suszone owoce. Zawierają one dużą ilość antocyjanów, garbniki, pektyny, witaminy (sporo witaminy C i P) oraz sole mineralne: potas, wapń, fosfor, magnez, żelazo, in. Dojrzałe owoce są fioletowoczarne i błyszczące. W polskich warunkach najlepszym okresem do zbiorów jest przełom drugiej połowy sierpnia i początku września. Jednak z powodzeniem można je zbierać później, po przymrozkach, gdyż nawet bardzo dojrzałe owoce aronii nie opadają z krzaków po uzyskaniu dojrzałości. 
Owoce aronii dzięki tak bogatemu składowi posiadają silne właściwości antyoksydacyjnie, usuwają wszechobecne wolne rodniki oraz pochłaniają szkodliwe dla organizmu ludzkiego promieniowanie UV. Wykazują, zatem działanie ochronnie i lecznicze na naszą skórę. Aronia to bardzo skuteczna broń w walce z fotostarzeniem się i pogarszającą się kondycją skóry.
Aronia wzmacnia naczynia włosowate i krwionośne organizmu. Kosmetyki z aronią polecane są szczególnie dla cery przesuszonej, wrażliwej, zmęczonej, o kruchych naczynkach krwionośnych, ze skłonnością do rozszerzania i pękania. Ekstrakt z aronii stosowany jest w kremach nawilżających oraz produktach kosmetycznych przeznaczonych dla skóry skłonnej do alergii. Aronię spotkać możemy także w składzie toników do twarzy, mleczek do demakijażu, balsamów do ciała oraz pomadek ochronnych. Balsam do ciała z aronią przeznaczony jest dla bardzo suchej skóry. Właściwości balsamu odżywają i regenerują skórą oraz dbają o jej odpowiedni stopień nawilżenia. Balsam do ciała polecany jest szczególnie po gorącej kąpieli bądź długiej ekspozycji skóry na słońcu. 

Śliwa tarnina, tarnina, tarka (Prunus spinosa L.)

Tarnina jest rośliną wykorzystywaną w ziołolecznictwie, ma jadalne owoce, odgrywa istotną rolę środowiskową, wykorzystywaną w nasadzeniach biotechnicznych. Jest rośliną miododajną, dostarcza także twardego drewna na laski. Tworzy gęste, cierniste zarośla zwane czyżniami będące ostoją dla wielu gatunków zwierząt. Wiązki tarniny są podstawowym materiałem do budowy tężni solankowych, wypełniając konstrukcję drewnianą. Tarnina jest również rośliną barwierską. Owoce, liście i kora są używane do barwienia tkanin. Z liści uzyskuje się barwnik zielony, z owoców ciemnoszary do zielonego, a kora gotowana w środowisku zasadowym barwi na żółto.
Surowcem zielarskim są owoce, zwane tarkami oraz kwiaty tarniny. Zbiór owoców przypada na późną jesień, w październiku zebrane owoce można przeznaczyć do produkcji dżemów, soków, suszu itp. Natomiast te zebrane już po pierwszych przymrozkach nie nadają się do suszenia, tylko do przetworów spożywczych czy nalewek. Kwiaty i owoce tarniny zawierają flawonoidy, glikozydy, związki cukrowe, sole mineralne, garbniki, kwasy organiczne, glikozyd amigdalinę, antocjany i pektyny.
W kosmetyce miąższ z owoców używany jest do sporządzania ściągających maseczek na twarz i rozjaśniających cerę. Kora tarniny wykazuje właściwości ściągające i przeciwzapalne. Wywar z kory tarniny łagodzi stany zapalne skóry – między innymi przy różyczce, nadaje się także do płukania jamy ustnej czy dziąseł. 

Jałowiec pospolity (Juniperus communis L.)

Owoce jałowca– szyszkojagody dojrzewają po około trzech latach zmieniając się z zielonych w srebrzystofioletowe. Zbiera się je od października do marca. Dobrym wyznacznikiem dojrzałości do zbioru jest moment, gdy po wstrząśnięciu same opadają.
Olejek jałowcowy dzięki zawartości fitoncydów działa bakteriobójczo i stosowany jest zewnętrznie jako środek przeciwtrądzikowy. Jałowiec bywa składnikiem toników, kremów i płynów po goleniu. Stosowany jest także przy cellulicie i rozstępach oraz do pielęgnacji włosów- jako dodatek do szamponów przeciwłupieżowych. Dzięki swemu charakterystycznemu wyrazistemu zapachowi znalazł też zastosowanie w przemyśle perfumeryjnym jako jeden ze składników męskich nut zapachowych. To właśnie jałowiec nadaje im korzenno- balsamiczny charakter. Olejek ten wykorzystywany jest w gospodarstwie domowym jako składnik odświeżaczy powietrza o typowo leśnych zapachach, wykazuje działanie odstraszające i owadobójcze wobec komarów czy much domowych.

Jak widać jesień jest świetnym okresem na zbiory owoców do domowych produkcji dżemów, nalewek czy domowych kosmetyków. Korzystajmy z jesiennych darów natury!!! Zapraszamy na spacer. W końcu złota jesień przed nami.

Karina Rudzka
Link do funpage Zielarski kącik Kari: https://web.facebook.com/ZielarskikacikKari/
Link do strony www: https://zielarskikacikkari.wixsite.com/zielarskikacikkari
Zdjęcia Przemek Bielecki

niedziela, 29 lipca 2018

MYŚLĄC O KORZENIACH... Jak rozpalić ognisko, czyli rzecz o drewnie, podpałce i ogniu. Sally Coulthard


Znak Horyzont wydał na polskim rynku książkę Sally Coulthard pt. Jak rozpalić ognisko, czyli rzecz o drewnie, podpałce i ogniu. Przetłumaczyła ją na język polski Violetta Dobosz.


Jak wiecie jestem osobą, która tak naprawdę mieszka w lesie. Lubię dobrze zjeść, więc ogień to nieodłączny element moich bytności leśnych. Czy znalazłam coś nowego dla siebie w książce ? Nie. Książka ta, to klasyczne, krótkie podsumowanie filozofii i działania ognia.

Autorka płynnie opowiada nam o swoich doświadczeniach i wspomnieniach związanych z ogniem. Z ogniem na zewnątrz i w domu. Skrótowo przedstawia historię i obrzędowość. Wiele spraw zaznacza, więc po przeczytaniu książki ma się duży niedosyt.

Czytając książkę od pierwszych kart widać, że autorka szanuje żywioł ognia. Fragmentami wręcz czci. Na pewno ma do niego dystans i rozumie jego życiodajne i śmiercionośne działanie. Autorka pozwala czytelnikowi spojrzeć na ów żywioł praktycznie i duchowo co sprawia, że pojawiają się wspomnienia z własnych leśnych ogniskowych przygód :) 

Bardzo sprawnie i logicznie przedstawia jak działa ogień i co potrzeba by wykorzystać ten żywioł ekonomicznie, sprawnie i bezpiecznie. Znajdziecie informacje o podpałce, jak ułożyć poprawnie stos, jakie drzewo daje najwięcej energii... Znajdziecie też podpowiedzi jak najlepiej porąbać drzewo do kominka a jak na zwykłe ognisko w lesie. Będzie o przechowywaniu, sezonowaniu i co zrobić z tym co pozostaje po spaleniu drewna czyli popiele. 

Książkę czyta się bardzo przyjemnie :) Można odświeżyć sobie podstawy. To też dobry prezent dla młodszego pokolenia, które z lasem i ogniem dopiero zaczyna przygodę.


poniedziałek, 25 czerwca 2018

MIODOWE ŻYCIE Zakładamy pasiekę w mieście.

Często wracając do wspomnień z dzieciństwa, zamykamy oczy i przywołujemy obrazy pachnącej, kolorowej, letniej łąki. Wysoka trawa, zapach ziół i owadzia muzyka. Niestety taki obraz to tylko wspomnienie. Jak zaczniemy bardziej przywoływać wspomnienia to pojawią się również ule. Właściwie w każdym obejściu gospodarze mieli mini pasieki i bardzo, o nie dbali. To tyle z wspomnień, bo obecne gospodarstwo już tak nie wygląda, a sielankową łąkę możemy powspominać, choć często skrawki wspomnień chcemy przenieść do miasta. W miejskim zgiełku powstają ogrody społecznościowe, ekologiczne skwerki. Renesans przeżywają również działki pracownicze. W miejskim pędzie chcemy stworzyć zielone azyle. A dlaczego nie pasieki? No właśnie! Pasieka Edukacyjna stara się walczyć ze stereotypową opinią pszczoły jako agresywnego owada. Staramy się pokazać ludziom jak ważną rolę ten maleńki owad odgrywa i co by było gdyby jej zabrakło. Uważamy że tworzenie mini pasiek ma większe znaczenie niż ogromne pasieki i wcale pszczelarzenie nie jest takie trudne, a daje ogromną satysfakcję, kontakt z przyrodą na świeżym powietrzu, a z czasem słodycz i inne dobra pochodzące z ula. Zachęcamy i pomagamy rozpocząć pszczelą przygodę. 
Jak to zrobić? To proste! Pierwsza sprawa nie bać się i działać szybko. Pierwszy krok to zbadanie terenu i sprawdzenie przepisów jaki obowiązują w Gminie. Należy również powiadomić sąsiadów o swoich zamiarach, a z czasem wynagradzać im obecność naszych pracowitych owadów, małym słoiczkiem miodu. Zrobić kilka spacerów i zobaczyć, jakie pożytki są w okolicy, bo nasza rodzina musi mieć co jeść przez cały sezon. Pszczelarz to ogrodnik, zawsze coś sadzi i wysiewa. Musicie zastanowić się i sprawdzić, czy nie jesteśmy uczuleni na jad pszczeli. Czytamy o rasach pszczół i wybieramy najodpowiedniejszą dla naszego terenu. Kiedy już to sprawdzimy, możemy przystąpić do drugiego etapu. Zdobywamy kilka wydawnictw tematycznych, my polecamy biblioteki i Internet. Odwiedzamy sklep pszczelarski i dokładnie oglądamy rodzaje uli. Wybrać odpowiedni dla nas model. Tu trzeba się mocno zastanowić, czy będzie, to ul typu leżak, czy ul korpusowy i materiał z jakiego jest wykonany. To ważna decyzja. Ważną decyzją jest również typ ramki. Kiedy mamy już jasność, możemy robić zakupy. Można w sklepie stacjonarnym, lub przez Internet. 
Podstawa to: Strój (na początek może być kapelusz), dłuto pasieczne, podkurzacz, zmiotka pszczelarska. Oczywiście ul i jego wyposażenie, czyli ramki, gwoździki drut i węza. Jeżeli kupiliśmy ul drewniany, to trzeba pomalować go wodnym impregnatem, ale tylko zewnętrzna stronę!!! Z doświadczenia nie polecamy zakupu używanych uli, ponieważ możemy przenieść różne choroby. Teraz etap trzeci, czyli zgłaszamy nasze rodziny, u Powiatowego Lekarza Weterynarii. Kupujemy pszczele rodziny. Polecamy zakup odkładów lub pełnych rodzin u sprawdzonego hodowcy. Przewozimy nasze pracowite owady późnym wieczorem do ich nowego siedliska i przekładamy do ula. I od tej chwili raz w tygodniu, w sezonie robimy przegląd. To konieczność. Pamiętamy o higienie w pasiece. Do naszej pasieki idziemy zawsze w stroju i z podkurzaczem! Spokojni i z konkretnym planem pracy. Nie używamy perfum, ani dezodorantów. Nie palimy papierosów i nie idziemy do pszczół pod wpływem alkoholu. Dobra praktyka, to nawiązanie kontaktu z doświadczonym pszczelarzem i odbycie kilku wizyt plenerowych w jego pasiece. Pamiętajmy pszczoły to nie tylko miód! Pszczoły odgrywają ogromną rolę w naszym ekosystemie. Dzięki nim mamy owoce, warzywa, piękne kwiaty. Dzięki nim mamy też, inne cenne skarby z ula jak pyłek, pierzgę, wosk, mleczko pszczele i cudowny propolis, ale to po pewnym czasie. Jeżeli nowe zajęcie nas wciągnęło po uszy to zapisujemy się do jedynego w Europie Technikum Pszczelarskiego w Pszczelej Woli i zdobywamy uprawnienia pszczelarskie i rolnicze. Szkoła jest państwowa i bezpłatna. Sukcesywnie będziemy przekazywać państwu ważne informacje i adresy. 

Powodzenia życzy Pasieka Edukacyjna tel. kontaktowy 601 365 756
Stowarzyszenie Przyjaciół S.O.S.
ul. Wincentego Rzymowskiego 36/213, 02-697 Warszawa
tel. +48 601 36 57 56

piątek, 22 czerwca 2018

ETNOBOTANIKA I ZIOŁOWA KOSMETYKA. Łany fioletowego dobra, czyli kilka słów o wierzbówce kiprzycy.

Wierzbówka kiprzyca (Epilobium angustifolium), przez wielu botaników klasyfikowana jako wierzbownica kiprzyca, zwana jest także wierzbówką wąskolistną. Nazwa wynika z podobieństwa kształtu jej liści do tych wierzbowych. Angielska jej nazwa to Fireweed- czyli chwast ogniowy. Skąd ta nazwa? Może przez skojarzenie z czerwoną łodygą przypominającą wąż strażacki lub język ognia. A może dlatego, że roślina ta pojawia się w miejscu spalonego lasu- na pożarzyskach. W Polsce jest rośliną pospolitą zarówno na niżu, jak i w górach- tworzy duże i niemal jednogatunkowe łany. Jest rośliną synantropijną, rośnie na skrajach lasów, wiatrołomach, porębach, żwirowiskach, terenach kolejowych, nieużytkach, przydrożach, łąkach i pastwiskach, ale także na siedliskach naturalnych – w lasach, głównie iglastych. Z kłącza wyrastają liczne łodygi o wysokości 50–150 cm, a w sprzyjających warunkach dorasta nawet do 2 m.
Wierzbówka kiprzyca jest rośliną miododajną o dużej wydajności miodowej. Z jednego ha zajętej przez nią powierzchni pszczoły wytwarzają nawet około 600 kg miodu. Z jej puchu kielichowego niegdyś wykonywano knoty do świec. W Anglii i Rosji ze świeżych, młodych pędów i liści przygotowywano potrawkę warzywną lub spożywano na surowo. Jadalne są także kłącza wierzbówki, mają lekko gorzkawy smak. Kwiaty są natomiast lekko słodkawe. 

W dawnej medycynie ludowej była stosowana jako roślina lecznicza. Zawiera witaminę C i
prowitaminę A. Tradycyjne zastosowanie jako surowiec odkażający przy skaleczeniach i otarciach. Nowoczesne badania ujawniły bardzo złożony skład chemiczny rośliny. Zawiera m.in.: kwas ursolowy, sterole, taniny, silne fitoncydy, kwercytrynę, kwercetynę (glikozyd), kwas oleinowy, stearynowy, palmitynowy, laurowy i in. Obok silnych substancji przeciwbakteryjnych, roślina zawiera całą gamę substancji czynnych wpływających na układ hormonalny. Polecana jest przy problemach skórnych (trądzik, zapalenie mieszków włosowych, nadmierna keratynizacja), wypadaniu włosów, nadmiernym owłosieniu u kobiet i chorobach prostaty. Podsumowując wg dr Różańskiego wyciągi z ziela wierzbówki działają przeciwbakteryjnie, antyandrogennie, przeciwzapalnie, odtruwająco (wzmaga procesy detoksykacji), pobudzajaco na regenerację tkanki nabłonkowej, rozkurczowo, przeciwalergicznie, wprzeciwwysiękowo, uspokajająco, przeciwbólowo. Hamuje przerost gruczołu krokowego. Zapobiega nowotworom wymiatając wolne rodniki i usuwając nadtlenki oraz zapobiegając ich powstawaniu. Podobny skład i właściwości ma wierzbownica drobnokwiatowa oraz wierzbówka nadrzeczna, kosmata, błotna , czworoboczna, bladoróżowa, rózgowata. 

Miód wierzbówkowy 

Skład: 

-1,5 szklanki wody mineralnej 

- 4 kubki cukru białego lub trzcinowego 

- 3 szklanki kwiatków uciśniętych ciasno 

Zebrane ziele obskubujemy z kwiatów ,a te rozkładamy na jasnej ściereczce, by opuściły je owady. Wodę gotujemy w garnuszku, dodajemy cukier, mieszamy na ogniu aż do uzyskania klarownego roztworu. Kiedy zacznie się pienić zdejmujemy z ognia i zalewamy płynnym cukrem kwiaty wierzbówki. Miodzik gotowy. 

Herbata fermentowana z wierzbówki- ivan czaj 

1. Zbieramy liście i rozkładamy cienką warstwą do zwiędnięcia, kwiaty obskubujemy i suszymy osobno. 

2. Ręcznie rolujemy lub ugniatamy ziele, tak by naruszyć strukturę komórek- do momentu, aż puści sok i stanie się wilgotne. Całość upychamy ciasno w słoju i zakręcamy. 

3. Fermentacja (a raczej oksydacja)- słój umieszczamy w piekarniku temp. około 50 stopni, na 4-12 godzin lub np. wkładamy do rozgrzanego auta czy na słoneczny parapet na 1-2 dni, tempo fermentacji zależy od grubości liści, jeśli liście zmieniły kolor na lekko zielono-brunatny i pojawił się inny zapach, np. owocowy, karmelowy oznacza to, że proces oksydacji przebiega bez zarzutów. 

4. Sfermentowany surowiec wyciągnięty ze słoja rozkładamy cienką warstwą i suszymy starannie w ciepłym, przewiewnym miejscu. 

5. Susz wsypujemy do szczelnego pojemnika (można dorzucić wysuszone kwiat) i pozostawiamy do leżakowania (tzw. suchej fermentacji). Iwan czaj można pić od razu, ale pełnię smaku nabiera po upływie co najmniej miesiąca. 

Sposób parzenia jest podobny do zwykłej herbaty – najlepiej robić to w imbryku, dzbanku, używając ok. łyżeczki suszu na osobę. Suszu nie zalewamy wrzątkiem, tylko wodą o temperaturze około 80 – 90 stopni – krótko przed zagotowaniem.


Karina Rudzka
Link do funpage Zielarski kącik Kari: https://web.facebook.com/ZielarskikacikKari/
Link do strony www: https://zielarskikacikkari.wixsite.com/zielarskikacikkari
Zdjęcia Przemek Bielecki

czwartek, 7 czerwca 2018

MYŚLĄC O KORZENIACH... W dziczy. Miastowego trapera przypadki. Charles Dudley Warner

Od dziecka uwielbiałam słuchać opowieści bardziej doświadczonych Ludzi Lasu. Po pierwszej opowieści o niedźwiedziu w książce Warnera wróciłam pamięcią do lat dzieciństwa, gdzie siadałam na skraju lasu pod szopką Pana Maciejaka i słuchałam jego opowieści partyzanckich. O przeprawach, skradaniu się, zasiekach i niebezpieczeństwach ze strony zwierząt i wojsk nie przyjaciela. W międzyczasie potrafił wyczarować gwizdek z gałęzi lub piszczałkę z kości. 

Warner to taki Pan Maciejak, który siedząc w cieniu wielkiej lipy gawędził o swoich przygodach mniej lub bardziej zabawnych. W każdej opowieści znajdziemy humor, poradę, przestrogę i zachętę. Biorąc do ręki W dziczy. Miastowego trapera przypadki Warnera uprzyjemniłam sobie weekendowe wyjazdy na łono natury i historyczne retrospekcje :) 

Na pewno ową książkę sprezentuję swojemu siostrzeńcowi jak podrośnie (obecnie ma 3 lata), ponieważ pokazuje Świat Lasu w sposób zabawny, lekki i z dystansu. Pokazuje różne charaktery ludzi, których można spotkać na szlaku, co bardzo dobrze przygotuje przyszłego wędrownika do obcowania z innymi.

Przekład Rufusa jak zawsze nie zawiódł. Książka w przypisach objaśnia nie zrozumiałe dla Europejczyka pojęcia, wydarzenia czy postacie. Dzięki temu, treści są dla nas zrozumiałe, rozumiemy dowcip sytuacyjny lub powagę sytuacji. Czcionka jest duża co ułatwiło mi czytanie książki przy ognisku i lampie naftowej. Dzień zawsze wykorzystuję na prace obozowe i wyprawy a wieczory spędzam przy ognisku kontemplując lub po prostu czytając. Dlatego książka wylądowała w mojej biblioteczce przy Mayu, Szklarskim, Taylorze, Cooku :) 

Książka ma lekki styl. Zdania są krótkie i logiczne. Czytając książkę skupiłam się na treści, więc nie doszukiwałam się błędów językowych. A takowe nie rzuciły mi się w oczy. 

Czy polecam książkę ? Tak. Bardzo fajna książka przygodowa, która umili wieczory przy ognisku lub deszczowe dni w domu. Uważam, że to idealna lektura dla młodzieży, która ma szansę odciągnąć ją od komputerów, smartfonów i laptopów.

Przyjemnej lektury życzy Katarzyna Mikulska :) 



FIKU MIKU czyli kreatywne zabawy z dziećmi. Zalety szydełkowania.


Robótki ręczne mają wiele zalet, o których często zapominamy w epoce internetu, tabletów. Druty, szydełko czy włóczka nie kosztują wiele. Choć dzierganie to dobry sposób na wyciszenie organizmu przed snem to czasem wymaga cierpliwości, aby nauczyć się podstawowych wzorów. Dzięki, temu prostemu zajęciu jakiemu poddawały się nasze babcie wytwarzają się hormony dopamina (odpowiedzialna za pozytywna energię) i serotonina (hormon szczęścia). 


1.Gimnastyka małej motoryki. 

Dzierganie to doskonałe ćwiczenia palców i nadgarstków. Dłonie dłużej pozostają sprawne. 

2.Mindfulness. 

Robótki ręczne „wyciszają” umysł, uczą w naturalny sposób skupienia na chwili obecnej i koncentracji. To doskonały lek na stres. 

3. Poczucie własnej wartości – wzrasta. 

Najprostszą rzeczą jaką można zrobić to szalik lub etui na telefon. Takim prezentem można obdarować siebie lub innych i zabrać się do zrobienia czegoś trudniejszego. Dzięki temu wzrasta samoocena, motywacja. 

4.Alternatywa dla komputera. 

Czas spędzony z włóczką zaowocuje np. ciepłymi skarpetkami na zimę, nie zostanie zmarnowany np. na oglądanie tragedii w telewizji. 

5. Rodzina, przyjaciele, nowi znajomi. 

Dziergając, szukamy nowych pomysłów i inspiracji, pytamy o radę znajomych, myślimy o ukochanej osobie ( robiąc jej sweter na drutach). Jest to doskonała okazja do częstych rozmów, spotykania się z innymi i zawierania nowych znajomości. Kiedy dziergamy możemy „ zarazić” tym innych. Taka prosta czynność, a dzięki niej wzmacniają się więzi rodzinne i budujemy bliskość. 

6. Gimnastyka mózgu. 

Czasem trzeba się nieźle nagłówkować, aby rozszyfrować trudny wzór, policzyć rzędy, oczka, włóczkę , którą należy kupić, dobrać odpowiednie kolory. Takie czynności doskonale ćwiczą umysł, kreatywność i twórczość. 

7. Trening przyjemności. 

Przyjemność możemy trenować w różny sposób np. wziąć ciepłą kąpiel przy blasku świec. Można też dotknąć miękkiego, puszystego, pachnącego swetra zrobionego przez mamę czy babcie. Opatulić się w niego w chłodny wiosenny wieczór. Pojawią się miłe wspomnienia, uczucie błogości. 

8. Cierpliwość. 

Czasem trzeba poczekać na efekty, jeżeli robi się np. długą spódnicę. 

Jeżeli robiąc, jakąkolwiek rzecz na szydełku, drutach lub haftując, coś nie wyjdzie, zawsze można to spruć i zacząć od nowa. Mając zajęte ręce wieczorami, nie podjadamy, a dzięki temu nie przybędzie nam zbędnych kilogramów. 

Marzena Kaczmarek

środa, 6 czerwca 2018

ETNOBOTANIKA I ZIOŁOWA KOSMETYKA Majowe dary natury- zachować piękno i naturalność przez cały rok

Tegoroczny maj był dla nas bardzo wyjątkowy. Ze względu na późne rozpoczęcie okresu wegetacyjnego i wysokie temperatury mamy turbo przyspieszenie w kwitnieniu naszych ulubionych kwiatów. To prawdziwe wyzwanie dla zielarzy, nie wyrabiamy się ze zbiorami drogocennych darów natury. W większości rejonów Polski pospolity zwiastun wakacji robinia akacjowa już w pełni rozkwitu, lipa czy czarny bez podobnie, a kwiaty kasztanowca zaczęły przed maturami i już przekwitają. Śpieszmy się zatem, by choć uszczknąć z tych dobrodziejstw. Dziś przedstawię kilka kosmetycznych inspiracji ziołowych.

Zacznijmy od pięknego choć niedocenianego niebieskiego złota czyli przetacznika. Te drobniutkie niebieskie kwiatuszki, które uśmiechają się do nas spośród traw to właśnie on. We florze Polski występuje ok. 38 różnych gatunków przetacznika. Najłatwiej spotkać przetacznika ożankowego i polnego, nieco trudniej – przetacznika leśnego. Surowcem zielarskim jest ziele przetacznika, zbiera się je na początku kwitnienia. Zawiera m.in. glikozydy, garbniki, flawonoidy, śluzy, gorycze, żywice, woski, sole mineralne, kwasy organiczne, śladowe ilości saponin. Można z niego przygotować cudowną maseczkę. Maseczka ta ma działanie przeciwzapalne i regenerujące, zalecana jest do cery trądzikowej.

Maseczka z zielonej glinki i przetacznika

Składniki: łyżka glinki zielonej, łyżka soku z przetacznika (zmiksowane w blenderze – ziele przecedzić przez gazę), pół łyżeczki miodu, łyżka kefiru lub maślanki
Składniki wymieszać do uzyskania jednolitej masy i nałożyć na skórę twarzy na ok. 30 minut.

Kolejnym kwitnącym ziołem jest jasnota biała. Jest bogata w witaminę A. W kwiatach jasnoty białej znajdują się także: flawonoidy, związki śluzowe, kwas ursolowy, aminy biogenne, kwasy fenolowe oraz sole mineralne (cynk, krzem, wapń, żelazo). Stosowana w pielęgnacji skóry: łagodzi podrażnienia, stany zapalne, goi drobne ranki, uszczelnia naczynia krwionośne, reguluje wydzielanie sebum, odżywia. Może być z powodzeniem stosowana w pielęgnacji cery normalnej, wrażliwej i naczynkowej. 

Tonik z jasnoty do pielęgnacji skóry

2 łyżki kwiatów jasnoty białej zagotować w 150 ml wody. Zostawić pod przykryciem do przestygnięcia i przefiltrowania. Kwiaty i tonik można użyć jako okład na zmęczone oczy, spuchnięte powieki, cienie pod oczami. Do odwaru doda

2 łyżki octu np. jabłkowego. 

Nie możemy pominąć też intensywnie pachnących kwiatów czarnego bzu. Naturalne kosmetyki uzyskane domowym sposobem z kwiatów czarnego bzu pomagają w walce z podrażnieniami skóry, trądzikiem, zaczerwienieniami. Substancje zawarte w czarnym bzie witaminy i składniki mineralne przyspieszają gojenie się ran, działają przeciwutleniająco i regenerująco. Czarny bez wspomaga ukrwienie skóry, co korzystnie wpływa na kondycję cery dojrzałej. Kąpiel w kwiatach czarnego bzu szczególnie polecana jest dla osób ze skórą skłonną do pojawiania się sińców, zapaleń, podrażnień i skóry z pękającymi lub rozszerzonymi naczynkami.

Kąpiel Kleopatry z kwiatem czarnego bzu

Jedną z ulubionych kąpieli Kleopatry oprócz tych w mleku była kąpiel z dodatkiem odwaru z czarnego bzu. W tym celu należy 200g suszonych kwiatków czarnego bzu zalać w garnku wodą. Gotować pod przykryciem 1-2 minuty. Odcedzić całość za pomocą gęstego sitka lub gazy. Wlać odwar do kąpieli.

Na koniec nie możemy pominąć pszczelej królowej czyli robinii akacjowej potocznie zwanej akacją. Jest ona wydajna w zbiorze i wydziela cudowny zapach. Z jej kwiatów przygotować możemy zarówno cudne kosmetyki, jak i pyszne potrawy i napoje. Kwiaty akacji bogate we flawonoidy pomagają wygładzić zmarszczki, a także poprawiają naturalny koloryt cery. Dr Różański poleca kwiat robinii do stosowania zewnętrznie na stany zapalne spojówek i naczyniówki, przemęczenie oczu- okłady z naparu. Do okładów i przemywania skóry podrażnionej, uszkodzonej zabiegami kosmetycznymi, suchej i skłonnej do trądziku różowatego.
Tonik z kwiatów robinii akacjowej

Szklankę kwiatów robinii zalać szklanką wody mineralnej. Pozostawić na 24 godziny. Po tym czasie dolać jeszcze 2 łyżki octu winnego, wymieszać. Tak przygotowanym tonikiem można nawilżać twarz rano i wieczorem przed nałożeniem kremu.

Karina Rudzka
Link do funpage Zielarski kącik Kari: https://web.facebook.com/ZielarskikacikKari/
Link do strony www: https://zielarskikacikkari.wixsite.com/zielarskikacikkari
Zdjęcia Grzegorz Zawadzki

sobota, 26 maja 2018

ETNOBOTANIKA I ZIOŁOWA KOSMETYKA Śródleśne miejsca kultu Słowian

Pod względem zalesienia wczesnośredniowieczna Polska była krajem pokrytym gęstymi drzewostanami puszczańskimi. Nieprzebyta puszcza o charakterze pierwotnym ciągnęła się od wschodnich stepów po zachodnioeuropejskie lasy liściaste. Las stanowił dominujący element krajobrazu, w którym żyli Słowianie, stąd można wnioskować, że musiał mieć on duży wpływ na ich świadomość i kreowanie rzeczywistości. Motyw lasu i jego wpływ na życie Słowian odnaleźć możemy praktycznie we wszystkich aspektach kultury wczesnego średniowiecza - zarówno w sferze wierzeniowej- sacrum, jak i materialnej- profanum

Gęste puszcze otaczające słowiańskie osady stanowiły miejsca zaczarowane, tajemnicze, święte. Wierzono, że przestrzeń leśną zamieszkiwały rozmaite istoty nadnaturalne- duchy, demony, bogowie. Las w świadomości Słowian był czymś strasznym i zarazem magicznym, czasem mógł okazać się groźny i niebezpieczny. Można było się w nim zgubić, popaść w obłęd, stracić zdrowie, a nawet życie. Śmiertelne mogło okazać się spotkanie z chorym, np. na wściekliznę zwierzęciem, czy nieprzychylnym demonem leśnym. Wiara w duchy i demony wiązać się mogła z istnieniem wielu niewytłumaczalnych dla ówczesnego człowieka zjawisk i zdarzeń mających swe miejsce wśród leśnej gęstwiny. Odgłosy tj. wycie zwierząt, gwizdy ptaków, skrzypienie drzew czy szmery liści potęgowane przez echo, wywierać mogły znaczny wpływ na wyobraźnię ludzi. Tak prawdopodobnie powstawały wierzenia Słowian o demonach leśnych- przekazywane potem z pokolenia na pokolenie i w ten sposób utrwalane w ich świadomości. 

Słowianie składali swe ofiary bóstwom i duchom na obszarach leśnych- w miejscach sacrum. Obszar święty według słowiańskich przekonań powinien był składać się z elementów tj.: woda i drzewa, często także kamień. Obok źródła bijącego z ziemi, śródleśnego jeziora oraz dużego kamiennego głazu występowały gaje lub bezwarunkowo rosło, co najmniej jedno lub kilka drzew. Uważano, że woda występująca w miejscu sacrum posiadała cudowną i uzdrawiającą moc. Niejednokrotnie też, miejsca uznawane były za święte ze względu na zachodzące tam nadzwyczajne zjawiska np. uderzenie pioruna (uważano, iż sakralizuje on przedmiot, w który uderzył), styczność kogoś z ludu z widziadłem, demonem lub cudowne uleczenie chorego w tym miejscu, itp. 

Na podstawi świadectw dawnych źródeł i wskazówek etnografii porównawczej, stwierdzić możemy, że Słowianie posiadali liczne gaje i kępy drzew poświęcone bóstwom. Święte gaje znajdowały się pierwotnie w głębi puszczy, jednak wraz z coraz intensywniejszym wycinaniem lasów na potrzeby gospodarcze, były to zapewne drobne, troskliwie przechowywane resztki puszczy, zawierające w sobie sędziwe dęby, lipy i inne drzewa. 

Leśne miejsca kultu pełniły zarówno rolę centrów religijnych, jak i ośrodków życia społecznego dla poszczególnych grup ludności. To w nich m.in. odbywały się zebrania, na których omawiano ważne dla wspólnoty sprawy oraz rozsądzano sporne kwestie. Odprawiano tam rytuały, święta i sądy, pod dębami składano ofiary dla bóstw składające się z owoców, nabiału, plastrów miodu, a przede wszystkim palono tam święte ognie, w których płonęły gałęzi innych dębów. W świętych gajach „ludzie słuchający głosu bogów”- kapłani potrafili leczyć chorych. Właściwości uzdrawiające posiadały też same drzewa- wyraz zdrowie w języku prasłowiańskim wywodzi się wprost od słowa drzewo. Słowianie wierzyli w uzdrowicielskie, a nawet cudotwórcze właściwości dębów. W ich mniemaniu święty dąb potrafi leczyć choroby gardła, dziąseł i zębów. Liście dębowe, żołędzie i całe gałęzie, odpowiednio przygotowane i przyprawione zaklęciami, leczyły wrzody, kołtuny, kurzą ślepotę. Znachorzy i zamawiacze używali dębu do zadawania uroków, przerzucania choroby z jednej osoby na drugą, itp. 

W związku z faktem, że obszar świętego gaju należał do wymiaru sacrum, rządziły w nim specyficzne prawa. Ludziom nie wolno było chodzić do gajów bez potrzeby, nawoływać się czy też w ogóle mówić za głośno, łamać gałęzi, zakładać tam sideł na zwierzęta czy w jakikolwiek inny sposób je zabijać. W miejscu tym nikt nie zbierał owoców, grzybów, ziół, nie koszono trawy, wieśniacy nie zbierali tam nawet chrustu na własne potrzeby. Ewentualnym świętokradcom groziła ślepota czy choroba, a w razie zrąbania drzewa- nawet śmierć. Zwyczaj surowo zakazywał rąbać drzewa w miejscach kultu, nawet, jeśli drzewo to z racji sędziwego wieku miałoby samo paść na ziemie i spróchnieć. Drzewa te otaczane były czcią pomieszaną z obawą, nikt nie ośmielił się łamać zakazu. 

Od najdawniejszych czasów za drzewo święte uznawano dąb. Jednak nie można mówić tu o jakimkolwiek kulcie samego drzewa, jako tworu przyrody, ubóstwienia go czy obchodzenia świąt z nimi związanych. Nie było to też w żadnym przypadku animizowanie drzewa czy wiara w istnienie jego duszy, lecz przeświadczenie, iż stanowi ono tymczasowe bądź stałe miejsca bytowania bóstw, duchów lub dusz zmarłych. Jednym słowem święta była moc, która się przez ten dąb objawiała. Założenie to dotyczy także innych gatunków drzew. Kultem otaczano niektóre tylko gatunki albo tylko pewnych przedstawicieli danego gatunku drzewa ze względu na ich widoczne niezwyczajne kształty, rozmiary, wiek, wysokość czy też właściwości lecznicze. Kult rozumiemy tu, jako przejaw szacunku dla zjawisk oraz mitycznych istot czy bóstw. Obecność bóstwa czy też demona w danym drzewie identyfikowana była zazwyczaj z ptakami, wiatrem, szumem listowia. Słowianie wybierali najpotężniejszy „gromowładny” dąb w dąbrowie, lesie liściastym albo mieszanym i jemu okazywali cześć, jako miejscu bytowania Peruna czy też innego bóstwa lub demona. Źródła świętości i przyczyny kultu, jakim otaczano dęby, szukać możemy z jednej strony w imponujących rozmiarach czy siłach żywotnych tego drzewa, lecz także w jego mocy przyciągania piorunów i dawania ognia. 

Przez tysiące lat ludzie żyli w harmonii ze swoim otoczeniem naturalnym. Pierwotny las był wielkim wrogiem człowieka, ale i jego jeszcze większym sprzymierzeńcem. To on pozwolił rozwinąć Słowianom cywilizację. Tak cenne drewno pozyskiwane z puszczy służyło im jako surowiec do budowy domostw i narzędzi, a odosobnione uroczyska stanowiły obszar oddawania czci bóstwom. Las stanowiło miejsce gdzie to, co święte- sacrum, przeplatało się z tym, co przyziemne- profanum.

Karina Rudzka
Link do funpage Zielarski kącik Kari: https://web.facebook.com/ZielarskikacikKari/

czwartek, 10 maja 2018

MIODOWE ŻYCIE Użądlenia

Jak wiemy, pszczoły mają żądła. Owady te jednak nie są drapieżnikami, nie polują, jak osy i szerszenie, na inne owady. Pszczoły żywią się nektarem i pyłkiem z kwiatów. Z tego powodu nie są agresywne w swojej naturze i nie będą nas atakować. Jedyną sytuacją, gdy pszczoły mogą atakować, jest ochrona własnego gniazda. Z tego właśnie powodu miejsce, gdzie stoją ule powinno być zabezpieczone, przed wtargnięciem przypadkowych osób lub zwierząt (najlepiej ogrodzone) oraz oznakowane, aby każdy, kto postanowi się zbliżyć, miał świadomość, że tam są pszczoły. 

Pszczoły nie będą zainteresowane ludzkim jedzeniem, nie przylecą do kanapki, a nawet do ciastka, czy słodkiego napoju (co innego osy). Pszczoły nie pobierają cukru w postaci stałej. Nie są też zainteresowane słodkim dla nas sokiem, gdyż zawiera on zbyt mało cukru, aby był tego wart. Nektar, który zbierają, zawiera 10-70% cukrów. Człowiek nie pija takich napojów. W pobliżu dużej pasieki w centrum Warszawy odbywają się festyny, targi, ludzie spożywają latem posiłki na powietrzu i nie dochodzi do użądleń przez pszczoły. Nawet jeśli wystawimy miód, zlatujące się do niego pszczoły nie są agresywne i nie żądlą człowieka, gdyż są zainteresowane zebraniem go i zaniesieniem do ula. Nawet lekko przygniecione uciekają, bo użądlenie to ostateczność. Pszczoła po użądleniu ginie, więc takie zachowanie nie przyniesie pożytku dla rodziny pszczelej (nie przyniesie zebranego miodu, pyłku). Oczywiście mocno przygnieciona pszczoła, która „wie”, że prawdopodobnie już nie przeżyje, może użądlić, ale pszczoły, będące z dala od ula, unikają tego, jak tylko mogą. 

Co jednak zrobić, gdy zdarzy się nam przypadkowe użądlenie? Jeśli w miejscu użądlenia nie widzimy żądła (a nie stoimy przy otwartym ulu), to prawie na pewno nie użądliła nas pszczoła. Pszczoła w większości przypadków pozostawia w skórze człowieka żądło (wraz z ostatnim segmentem odwłoka). Nie wolno tego żądła uciskać palcami, naciskać z góry. Takie zachowanie spowoduje wyciśnięcie resztki jadu z woreczka jadowego i w efekcie większy, dłużej trwający odczyn. Należy płaskim przedmiotem (np. paznokciem kciuka, dłutem pszczelarskim, kartą kredytową) podważyć żądło, przesuwając wzdłuż powierzchni skóry tak, aby nie ucisnąć woreczka jadowego od góry. Potem warto przemyć miejsce zimną wodą, zrobić zimny okład, można przyłożyć przekrojoną cebulę, korzeń pietruszki lub nawet sól, aby nieco zneutralizować działanie jadu. Obrzęk wokół miejsca użądlenia jest normalną reakcją, jago wielkość będzie zależna od ilości jadu i od naszej indywidualnej na niego wrażliwości. Większość osób nie jest uczulona i obrzęk minie najdalej po 2-3 dniach. 

Ze względu na istniejące ryzyko uczulenia, powinniśmy jednak przez najbliższą dobę nie pozostawać sami. U jednej na 300 osób reakcja na uczulenie będzie nieco większa. U osoby uczulonej obrzęk w miejscu po użądleniu może przekraczać 10 cm, może pojawić się wysypka (jak po oparzeniu pokrzywą), uczucie swędzenia (np. dłoni, stóp), niepokój, ogólne złe samopoczucie (pierwszy stopień uczulenia). U osób bardziej uczulonych pojawi się obrzęk w obrębie jamy ustnej, ucisk w piersiach, nudności, bóle brzucha, biegunka a nawet wymioty, czy zawroty głowy (drugi stopień uczulenia). W bardzo rzadkich przypadkach może pojawić się duszność, świst, chrypka i trudności w przełykaniu (trzeci stopień uczulenia), który może zapowiadać możliwy wstrząs (czwarty stopień uczulenia) sinica, nietrzymanie moczu, stolca. Co wtedy robić? 

W większości przypadków (pierwszy stopień uczulenia) należy skontaktować się z lekarzem, który przepisze leki przeciwalergiczne i zaleci obserwację, może przepisać również inne środki doustne (np. sterydy), aby zmniejszyć ryzyko przejścia uczulenia w dalsze stadium i skrócić czas odczynu. W drugim i każdym następnym stadium uczulenia należy bezwzględnie wezwać pogotowie. Osoba uczulona na pszczoły w takim stopniu na ogół wie o tym (wcześniej już takie objawy występowały) i jest zaopatrzona w adrenalinę – należy bezzwłocznie ją podać (wstrzykując w miejsce użądlenia lub w udo). Jeśli następuje obrzęk w obrębie jamy ustnej można podać lód do ssania. Nie podajemy w żadnym wypadku nic do picia, jedzenia. 

Jak należy postępować, aby uniknąć użądleń? 

Największe ryzyko użądlenia przez pszczołę mają osoby, które same się na to ryzyko decydują, czyli pszczelarze. Każda wizyta w pasiece to potencjalne ryzyko użądlenia. Osoby uczulone na jad pszczoły nie powinny zajmować się tymi owadami lub powinny zachować daleko większą ostrożność niż inni pszczelarze. Aby uniknąć użądleń, należy zawsze odwiedzać pasiekę w pełnym stroju pszczelarskim i mieć pod ręką dymiący podkurzacz, aby móc zawsze pszczoły uspokoić. Nie stajemy naprzeciw wlotka do ula – jest to droga startu i lądowania, każda przeszkoda na tej drodze będzie niepokoić pszczoły. Wracająca do ula pszczoła z łatwością może wplątać się we włosy osoby, która będzie bez kapelusza pszczelarskiego. W pasiece zachowujemy się cicho, spokojnie, nie wykonujemy gwałtownych ruchów. Unikamy stukania, pracujemy spokojnie i z wyczuciem. Staramy się przeganiać pszczoły dymem i unikać przygniatania pszczół. Pamiętamy, aby nie wykonywać prac w pasiece po zmroku, przed świtem, w deszczu, albo gdy zanosi się na deszcz – wtedy dużo łatwiej rozdrażnić pszczoły. Należy też pamiętać, że pszczoła w naturalny sposób wyszukuje w każdej powierzchni szpary i szczeliny, do których natychmiast wchodzi. Zadbajmy, aby nasz pszczelarski strój był ich pozbawiony, aby nie było szpar przy mankietach i nogawkach. 

Jeśli pszczoła dostanie się pod ubranie, zachowaj spokój, oddal się o kilka metrów od pasieki i spokojnie zdejmij ubranie, tak, aby nie przygnieść pszczoły. Często udaje się uniknąć użądlenia. Staramy się pszczołę uwolnić – ona wróci chętnie do ula. 

Podobnie postępujemy, gdy pszczoła znajdzie się przypadkowo w pomieszczeniu. Należy ją zamknąć w szczelnym pudełku, szklance przykrytej kawałkiem kartki i wynieść na dwór. Na pewno nas przy tym nie użądli. 

Należy unikać bosego chodzenia po łące. Choć jest wiele innych poważniejszych i znacznie bardziej prawdopodobnych możliwych przykrych zdarzeń na łące, niż kontakt z pszczołą. Nie jest też dobrym pomysłem częstowanie miodem na wolnym powietrzu (mimo, że do użądleń przez pszczoły praktycznie i tak nie dochodzi, widok krążących wokół niego owadów dla wielu osób bywa niepokojący). 

Jeżeli nie zamierzamy interesować się życiem pszczół z bliska, ryzyko użądlenia przez te owady jest bardzo niskie. 

Podsumowując: 

-nie zbliżamy się do pasieki, a w szczególności nie wchodzimy do niej bez specjalnego ubrania ochronnego, 

-nie stajemy naprzeciw wlotka do ula 

-zawsze w pasiece używamy podkurzacza 

-w razie wejścia pszczoły pod ubranie zachowujemy spokój, oddalamy się z pasieki i uwalniamy pszczołę 

-w razie użądlenia usuwamy żądło podważając je płaskim przedmiotem, potem przemywamy wodą, przykładamy cebulę i obserwujemy własny organizm. W razie uczulenia kontaktujemy się z lekarzem. 

Pamiętajmy pszczoły, które obecnie się hoduje, nie są agresywne. Nie atakują same z siebie.

Wojciech Jasiński-Kot
pszczelarz
lekarz specjalista medycyny rodzinnej

Stowarzyszenie Przyjaciół S.O.S.
ul. Wincentego Rzymowskiego 36/213, 02-697 Warszawa
tel. +48 601 36 57 56
mail: stowarzyszeniesos@o2.pl
www.stowarzyszeniesos.org.pl


czwartek, 19 kwietnia 2018

FIKU MIKU czyli kreatywne zabawy z dziećmi. Malowanie na piasku

Dni są coraz dłuższe i robi się cieplej. Podczas spacerów na świeżym powietrzu możecie stworzyć cudowne ogromne obrazy na ziemi. 

Potrzebne materiały: 

-patyk, szyszka lub kamień 

-ziemia 

- trochę wolnej przestrzeni 

Weźcie do ręki długi patyk i zacznijcie malować różne kształty, obrazy lub to co Wam przyjdzie do głowy. 

Dla dziecka to doskonałe ćwiczenie na poprawienie sprawności manualnej.

MARZENA KACZMAREK

piątek, 6 kwietnia 2018

ETNOBOTANIKA I ZIOŁOWA KOSMETYKA Wiosenne nowalijki w trosce o urodę

Po tak długim okresie zimowych szarug doczekaliśmy się wreszcie wiosny. Nie dziwne zatem, że mamy ogromną potrzebę czerpania z darów natury pełnymi garściami. Dla wprawnych oczu pokazują się już pierwsze smakowite, jadalne chwasty, które możemy dodać do sałatek, zup, sosów czy past albo do witaminowych koktajli . Ale to nie jedyne pomysły. Dziś chciałabym Wam przedstawić kilka inspiracji na ziołową kosmetykę z użyciem wiosennych nowalijek. 


Na początek maseczka ze świeżej pokrzywy (Urtica dioica L.) i jogurtu naturalnego. Pokrzywę zbieramy z terenów oddalonych od źródeł zanieczyszczeń i oprysków. Potrzebujemy około 25 – 30 listków młodej pokrzywy (garść), 1 łyżkę zmielonych płatków owsianych, 1 łyżkę jogurtu naturalnego (gęstego, niesłodzonego). Ziele myjemy dokładnie i pozostawiamy do osuszenia, następnie przy pomocy moździerza rozcieramy, tak aby liście puściły cenny sok (ewentualnie można pomóc sobie blenderem). Do powstałej masy dodajemy płatki i jogurt, mieszamy do uzyskania jednolitej konsystencji. Aby wykluczyć alergię, najlepiej wykonać próbę uczuleniową- w tym celu na skórę za uchem lub po wewnętrznej stronie łokcia nakładamy niewielką ilość maseczki i pozostawiamy na ok. 15 minut. Jeśli w tym czasie nie pojawi się zaczerwienienie, pieczenie lub świąd, to znaczy, że można maseczkę nałożyć na całą twarz. Taka maseczka pokrzywowa jest bogata w cennych witaminy m.in. A, K, B2, C i minerały tj. magnez, fosfor, wapń, siarkę, żelazo, potas, jod, krzem oraz sód. Możemy ją z powodzeniem stosować raz w tygodniu. Maseczka z pokrzywy i płatków owsianych polecana jest szczególnie do cery tłustej. Zawarte w pokrzywie składniki mineralne absorbują sebum, dzięki czemu cera jest matowa, a witaminy intensywnie odżywiają skórę. 

Kolejna propozycją wiosennej pielęgnacji cery jest tonik z bluszczyka kurdybanka (Glechoma hederacea L.). Dzięki dużej ilości garbników ziele bluszczyka działa ściągająco, grzybobójczo, bakteriobójczo i przeciwzapalnie. Idealnie sprawdzi się do pielęgnacji cery problematycznej, trądzikowej. Do wykonania toniku potrzebujemy: 250 ml wywar z ziela kurdybanka, ¼ szklanki naturalnego octu jabłkowego, 5 kropli olejku miętowego. Aby wykonać wywar z bluszczyka, 3 łyżki ziela zalewamy w rondelku szklanką wody destylowanej, doprowadzamy do wrzenia i gotujemy na małym ogniu przez ok. 5 minut. Następnie wywar pozostawiamy do ostygnięcia i przecedzamy przez drobne sitko. Przygotowany wywar, ocet jabłkowy i olejek eteryczny wlewamy do słoika i mieszamy dokładnie. Gotowy tonik może stać ok 3 miesięcy w lodówce. Jak go stosować? Umytą, oczyszczoną twarz przemywamy wacikiem nasączonym kurdybankowym tonikiem i pozostawiamy do wyschnięcia. 

Powszechnie dostępnym na wiosnę ziołem jest też podagrycznik pospolity (Aegopodium podagraria L.), z którego zrobić można maseczkę-opatrunek na podrażnioną słońcem skórę, w tym poparzone plecy czy kark oraz na ugryzienia po komarach. Jest to zioło bogate w karoten i witaminę C oraz składniki mineralne, takie jak: żelazo, miedź, mangan, tytan, bor, wapń i potas. Aby przygotować miksturę potrzebujemy 4-5 liści podagrycznika, które myjemy i drobno siekamy. Do ziela dodajemy surowe żółtko, łyżkę jogurtu, łyżeczkę mąki ziemniaczanej i pół łyżeczki miodu. Jednolitą masę nakładamy na poparzone słońcem miejsce, a po 20 minutach spłukujemy kompres chłodną wodą. Jeśli chcemy ukoić ugryzienie po komarach wystarczy ziele utrzeć na papkę (ok.10 liści), dodać pół szklanki octu jabłkowego i odstawić na cały dzień, a potem odcedzić. Miejsca ugryzień należy przemywać kilka razy dziennie. Taki naturalny tonik ukoi także skórę zmęczoną, zadziała przeciwzapalnie i kojąco, zmniejszy opuchliznę i świąd, przyspieszy gojenie. 

Warto korzystać z wiosennych darów natury nie tylko w kuchni, ale i w codziennej pielęgnacji skóry. Pamiętajmy, że wiosenny detoks organizmu powinien łączyć ziołowe oczyszczenie organizmu wewnątrz przez zastosowanie właściwej diety i wspomaganie się ziołowymi naparami np. z pokrzywy i koktajlami oraz ziołową pielęgnację skóry zewnątrz. tylko takie połączenie zagwarantuje nam sukces, czyli zdrowy wygląd i dobre samopoczucie. 

Karina Rudzka
Link do funpage Zielarski kącik Kari: https://web.facebook.com/ZielarskikacikKari/
Link do strony www: https://zielarskikacikkari.wixsite.com/zielarskikacikkari
Zdjęcia: Karina Rudzka i Grzegorz Zawadzki


piątek, 23 marca 2018

LITERA PRAWA Pszczoły a prawo

W Polsce przepisy prawne nie regulują szczegółowo zasad lokalizacji pasiek. Jeżeli chcemy założyć pasiekę, musimy kierować się zdrowym rozsądkiem. Dobrze jest zawczasu porozmawiać na ten temat z sąsiadami, aby uniknąć późniejszych sporów. Należy umieszczać ule z dala od ciągów komunikacyjnych, a jeżeli nie jest to możliwe, należy postawić płot, który spowoduje, że pszczoły będą latać ponad nim. Wtedy nie będzie dochodziło do przypadkowych użądleń osób postronnych. Należy też umieścić wyraźnie widoczne tablice z napisami informujące o obecności pszczół. W niektórych gminach i miastach obowiązują lokalne przepisy regulujące umieszczanie pasiek. Zawsze należy sprawdzić aktualne prawo miejscowe dotyczące utrzymania porządku i czystości na terenie miasta lub gminy. W Warszawie obowiązują przepisy dopuszczające utrzymywanie pszczół pod warunkiem:

- usytuowania uli w miejscach uniemożliwiających przypadkowe wtargnięcie osób postronnych oraz oznakowania tych miejsc tablicami z napisem „Uwaga – pszczoły! Osobom nieupoważnionym wstęp zabroniony”;

-usytuowania uli w odległości co najmniej 10m od granicy nieruchomości i drogi publicznej, z tym, że odległość ta może być zmniejszona za zgodą właściciela lub użytkownika nieruchomości sąsiedniej;

-w przypadku usytuowania uli na dachach budynków, zachowania odległości co najmniej 10m od otworów okiennych znajdujących się na poziomie i powyżej poziomu posadowienia uli;

-utrzymywania pszczół charakteryzujących się obniżoną agresywnością wobec otoczenia (łagodnych) i niską rojliwością;

-utrzymanie pszczół nie może powodować uciążliwości dla innych użytkowników nieruchomości.

Ten ostatni punkt wynika również z ogólnych przepisów kodeksu cywilnego. Należy pamiętać, że mogą zdarzyć się sytuacje, gdy pszczoły będą dla kogoś uciążliwe. Jeśli pszczoły wyrządzą komuś szkodę (np. pożądlą śmiertelnie jego zwierze), winni jesteśmy ją naprawić lub zapłacić odszkodowanie. Dobrze się więc zabezpieczyć przed taką ewentualnością ubezpieczając pasiekę od odpowiedzialności cywilnej.

Przepisy nakładają na pszczelarzy obowiązek zgłaszania pasiek do powiatowego lekarza weterynarii. Jest to konieczne nie tylko z uwagi na zwalczanie chorób pszczelich, nad czym czuwają lekarze weterynarii, ale również w uwagi na ubezpieczenie, które nie obowiązuje w przypadku pszczół niezgłoszonych.

W przypadku zatrucia pszczół (np. środkami ochrony roślin) istnieją przepisy ułatwiające dochodzenie przyczyn zatrucia.

Polskie prawo dość szczegółowo reguluje własność pszczół, które się wyroiły. Po 3 dniach od wyrojenia pszczoły stają się niczyje. Właściciel roju ma prawo wejść na teren każdej posesji, aby zebrać rój, ale jest winien naprawić szkody, które przy tym wyrządził. Jeśli rój osiądzie w cudzym pustym ulu, właściciel ma prawo żądać wydania roju za zwrotem kosztów. Jeśli osiądzie w ulu zajętym, przechodzi na własność posiadacza zamieszkującej rodziny.

Prawo reguluje również produkcję, sprzedaż i dystrybucję miodu i innych produktów pszczelich. 

Wojtek Jasiński -Kot
Stowarzyszenie Przyjaciół S.O.S.
tel. +48 601 36 57 56