sobota, 26 maja 2018

ETNOBOTANIKA I ZIOŁOWA KOSMETYKA Śródleśne miejsca kultu Słowian

Pod względem zalesienia wczesnośredniowieczna Polska była krajem pokrytym gęstymi drzewostanami puszczańskimi. Nieprzebyta puszcza o charakterze pierwotnym ciągnęła się od wschodnich stepów po zachodnioeuropejskie lasy liściaste. Las stanowił dominujący element krajobrazu, w którym żyli Słowianie, stąd można wnioskować, że musiał mieć on duży wpływ na ich świadomość i kreowanie rzeczywistości. Motyw lasu i jego wpływ na życie Słowian odnaleźć możemy praktycznie we wszystkich aspektach kultury wczesnego średniowiecza - zarówno w sferze wierzeniowej- sacrum, jak i materialnej- profanum

Gęste puszcze otaczające słowiańskie osady stanowiły miejsca zaczarowane, tajemnicze, święte. Wierzono, że przestrzeń leśną zamieszkiwały rozmaite istoty nadnaturalne- duchy, demony, bogowie. Las w świadomości Słowian był czymś strasznym i zarazem magicznym, czasem mógł okazać się groźny i niebezpieczny. Można było się w nim zgubić, popaść w obłęd, stracić zdrowie, a nawet życie. Śmiertelne mogło okazać się spotkanie z chorym, np. na wściekliznę zwierzęciem, czy nieprzychylnym demonem leśnym. Wiara w duchy i demony wiązać się mogła z istnieniem wielu niewytłumaczalnych dla ówczesnego człowieka zjawisk i zdarzeń mających swe miejsce wśród leśnej gęstwiny. Odgłosy tj. wycie zwierząt, gwizdy ptaków, skrzypienie drzew czy szmery liści potęgowane przez echo, wywierać mogły znaczny wpływ na wyobraźnię ludzi. Tak prawdopodobnie powstawały wierzenia Słowian o demonach leśnych- przekazywane potem z pokolenia na pokolenie i w ten sposób utrwalane w ich świadomości. 

Słowianie składali swe ofiary bóstwom i duchom na obszarach leśnych- w miejscach sacrum. Obszar święty według słowiańskich przekonań powinien był składać się z elementów tj.: woda i drzewa, często także kamień. Obok źródła bijącego z ziemi, śródleśnego jeziora oraz dużego kamiennego głazu występowały gaje lub bezwarunkowo rosło, co najmniej jedno lub kilka drzew. Uważano, że woda występująca w miejscu sacrum posiadała cudowną i uzdrawiającą moc. Niejednokrotnie też, miejsca uznawane były za święte ze względu na zachodzące tam nadzwyczajne zjawiska np. uderzenie pioruna (uważano, iż sakralizuje on przedmiot, w który uderzył), styczność kogoś z ludu z widziadłem, demonem lub cudowne uleczenie chorego w tym miejscu, itp. 

Na podstawi świadectw dawnych źródeł i wskazówek etnografii porównawczej, stwierdzić możemy, że Słowianie posiadali liczne gaje i kępy drzew poświęcone bóstwom. Święte gaje znajdowały się pierwotnie w głębi puszczy, jednak wraz z coraz intensywniejszym wycinaniem lasów na potrzeby gospodarcze, były to zapewne drobne, troskliwie przechowywane resztki puszczy, zawierające w sobie sędziwe dęby, lipy i inne drzewa. 

Leśne miejsca kultu pełniły zarówno rolę centrów religijnych, jak i ośrodków życia społecznego dla poszczególnych grup ludności. To w nich m.in. odbywały się zebrania, na których omawiano ważne dla wspólnoty sprawy oraz rozsądzano sporne kwestie. Odprawiano tam rytuały, święta i sądy, pod dębami składano ofiary dla bóstw składające się z owoców, nabiału, plastrów miodu, a przede wszystkim palono tam święte ognie, w których płonęły gałęzi innych dębów. W świętych gajach „ludzie słuchający głosu bogów”- kapłani potrafili leczyć chorych. Właściwości uzdrawiające posiadały też same drzewa- wyraz zdrowie w języku prasłowiańskim wywodzi się wprost od słowa drzewo. Słowianie wierzyli w uzdrowicielskie, a nawet cudotwórcze właściwości dębów. W ich mniemaniu święty dąb potrafi leczyć choroby gardła, dziąseł i zębów. Liście dębowe, żołędzie i całe gałęzie, odpowiednio przygotowane i przyprawione zaklęciami, leczyły wrzody, kołtuny, kurzą ślepotę. Znachorzy i zamawiacze używali dębu do zadawania uroków, przerzucania choroby z jednej osoby na drugą, itp. 

W związku z faktem, że obszar świętego gaju należał do wymiaru sacrum, rządziły w nim specyficzne prawa. Ludziom nie wolno było chodzić do gajów bez potrzeby, nawoływać się czy też w ogóle mówić za głośno, łamać gałęzi, zakładać tam sideł na zwierzęta czy w jakikolwiek inny sposób je zabijać. W miejscu tym nikt nie zbierał owoców, grzybów, ziół, nie koszono trawy, wieśniacy nie zbierali tam nawet chrustu na własne potrzeby. Ewentualnym świętokradcom groziła ślepota czy choroba, a w razie zrąbania drzewa- nawet śmierć. Zwyczaj surowo zakazywał rąbać drzewa w miejscach kultu, nawet, jeśli drzewo to z racji sędziwego wieku miałoby samo paść na ziemie i spróchnieć. Drzewa te otaczane były czcią pomieszaną z obawą, nikt nie ośmielił się łamać zakazu. 

Od najdawniejszych czasów za drzewo święte uznawano dąb. Jednak nie można mówić tu o jakimkolwiek kulcie samego drzewa, jako tworu przyrody, ubóstwienia go czy obchodzenia świąt z nimi związanych. Nie było to też w żadnym przypadku animizowanie drzewa czy wiara w istnienie jego duszy, lecz przeświadczenie, iż stanowi ono tymczasowe bądź stałe miejsca bytowania bóstw, duchów lub dusz zmarłych. Jednym słowem święta była moc, która się przez ten dąb objawiała. Założenie to dotyczy także innych gatunków drzew. Kultem otaczano niektóre tylko gatunki albo tylko pewnych przedstawicieli danego gatunku drzewa ze względu na ich widoczne niezwyczajne kształty, rozmiary, wiek, wysokość czy też właściwości lecznicze. Kult rozumiemy tu, jako przejaw szacunku dla zjawisk oraz mitycznych istot czy bóstw. Obecność bóstwa czy też demona w danym drzewie identyfikowana była zazwyczaj z ptakami, wiatrem, szumem listowia. Słowianie wybierali najpotężniejszy „gromowładny” dąb w dąbrowie, lesie liściastym albo mieszanym i jemu okazywali cześć, jako miejscu bytowania Peruna czy też innego bóstwa lub demona. Źródła świętości i przyczyny kultu, jakim otaczano dęby, szukać możemy z jednej strony w imponujących rozmiarach czy siłach żywotnych tego drzewa, lecz także w jego mocy przyciągania piorunów i dawania ognia. 

Przez tysiące lat ludzie żyli w harmonii ze swoim otoczeniem naturalnym. Pierwotny las był wielkim wrogiem człowieka, ale i jego jeszcze większym sprzymierzeńcem. To on pozwolił rozwinąć Słowianom cywilizację. Tak cenne drewno pozyskiwane z puszczy służyło im jako surowiec do budowy domostw i narzędzi, a odosobnione uroczyska stanowiły obszar oddawania czci bóstwom. Las stanowiło miejsce gdzie to, co święte- sacrum, przeplatało się z tym, co przyziemne- profanum.

Karina Rudzka
Link do funpage Zielarski kącik Kari: https://web.facebook.com/ZielarskikacikKari/

czwartek, 10 maja 2018

MIODOWE ŻYCIE Użądlenia

Jak wiemy, pszczoły mają żądła. Owady te jednak nie są drapieżnikami, nie polują, jak osy i szerszenie, na inne owady. Pszczoły żywią się nektarem i pyłkiem z kwiatów. Z tego powodu nie są agresywne w swojej naturze i nie będą nas atakować. Jedyną sytuacją, gdy pszczoły mogą atakować, jest ochrona własnego gniazda. Z tego właśnie powodu miejsce, gdzie stoją ule powinno być zabezpieczone, przed wtargnięciem przypadkowych osób lub zwierząt (najlepiej ogrodzone) oraz oznakowane, aby każdy, kto postanowi się zbliżyć, miał świadomość, że tam są pszczoły. 

Pszczoły nie będą zainteresowane ludzkim jedzeniem, nie przylecą do kanapki, a nawet do ciastka, czy słodkiego napoju (co innego osy). Pszczoły nie pobierają cukru w postaci stałej. Nie są też zainteresowane słodkim dla nas sokiem, gdyż zawiera on zbyt mało cukru, aby był tego wart. Nektar, który zbierają, zawiera 10-70% cukrów. Człowiek nie pija takich napojów. W pobliżu dużej pasieki w centrum Warszawy odbywają się festyny, targi, ludzie spożywają latem posiłki na powietrzu i nie dochodzi do użądleń przez pszczoły. Nawet jeśli wystawimy miód, zlatujące się do niego pszczoły nie są agresywne i nie żądlą człowieka, gdyż są zainteresowane zebraniem go i zaniesieniem do ula. Nawet lekko przygniecione uciekają, bo użądlenie to ostateczność. Pszczoła po użądleniu ginie, więc takie zachowanie nie przyniesie pożytku dla rodziny pszczelej (nie przyniesie zebranego miodu, pyłku). Oczywiście mocno przygnieciona pszczoła, która „wie”, że prawdopodobnie już nie przeżyje, może użądlić, ale pszczoły, będące z dala od ula, unikają tego, jak tylko mogą. 

Co jednak zrobić, gdy zdarzy się nam przypadkowe użądlenie? Jeśli w miejscu użądlenia nie widzimy żądła (a nie stoimy przy otwartym ulu), to prawie na pewno nie użądliła nas pszczoła. Pszczoła w większości przypadków pozostawia w skórze człowieka żądło (wraz z ostatnim segmentem odwłoka). Nie wolno tego żądła uciskać palcami, naciskać z góry. Takie zachowanie spowoduje wyciśnięcie resztki jadu z woreczka jadowego i w efekcie większy, dłużej trwający odczyn. Należy płaskim przedmiotem (np. paznokciem kciuka, dłutem pszczelarskim, kartą kredytową) podważyć żądło, przesuwając wzdłuż powierzchni skóry tak, aby nie ucisnąć woreczka jadowego od góry. Potem warto przemyć miejsce zimną wodą, zrobić zimny okład, można przyłożyć przekrojoną cebulę, korzeń pietruszki lub nawet sól, aby nieco zneutralizować działanie jadu. Obrzęk wokół miejsca użądlenia jest normalną reakcją, jago wielkość będzie zależna od ilości jadu i od naszej indywidualnej na niego wrażliwości. Większość osób nie jest uczulona i obrzęk minie najdalej po 2-3 dniach. 

Ze względu na istniejące ryzyko uczulenia, powinniśmy jednak przez najbliższą dobę nie pozostawać sami. U jednej na 300 osób reakcja na uczulenie będzie nieco większa. U osoby uczulonej obrzęk w miejscu po użądleniu może przekraczać 10 cm, może pojawić się wysypka (jak po oparzeniu pokrzywą), uczucie swędzenia (np. dłoni, stóp), niepokój, ogólne złe samopoczucie (pierwszy stopień uczulenia). U osób bardziej uczulonych pojawi się obrzęk w obrębie jamy ustnej, ucisk w piersiach, nudności, bóle brzucha, biegunka a nawet wymioty, czy zawroty głowy (drugi stopień uczulenia). W bardzo rzadkich przypadkach może pojawić się duszność, świst, chrypka i trudności w przełykaniu (trzeci stopień uczulenia), który może zapowiadać możliwy wstrząs (czwarty stopień uczulenia) sinica, nietrzymanie moczu, stolca. Co wtedy robić? 

W większości przypadków (pierwszy stopień uczulenia) należy skontaktować się z lekarzem, który przepisze leki przeciwalergiczne i zaleci obserwację, może przepisać również inne środki doustne (np. sterydy), aby zmniejszyć ryzyko przejścia uczulenia w dalsze stadium i skrócić czas odczynu. W drugim i każdym następnym stadium uczulenia należy bezwzględnie wezwać pogotowie. Osoba uczulona na pszczoły w takim stopniu na ogół wie o tym (wcześniej już takie objawy występowały) i jest zaopatrzona w adrenalinę – należy bezzwłocznie ją podać (wstrzykując w miejsce użądlenia lub w udo). Jeśli następuje obrzęk w obrębie jamy ustnej można podać lód do ssania. Nie podajemy w żadnym wypadku nic do picia, jedzenia. 

Jak należy postępować, aby uniknąć użądleń? 

Największe ryzyko użądlenia przez pszczołę mają osoby, które same się na to ryzyko decydują, czyli pszczelarze. Każda wizyta w pasiece to potencjalne ryzyko użądlenia. Osoby uczulone na jad pszczoły nie powinny zajmować się tymi owadami lub powinny zachować daleko większą ostrożność niż inni pszczelarze. Aby uniknąć użądleń, należy zawsze odwiedzać pasiekę w pełnym stroju pszczelarskim i mieć pod ręką dymiący podkurzacz, aby móc zawsze pszczoły uspokoić. Nie stajemy naprzeciw wlotka do ula – jest to droga startu i lądowania, każda przeszkoda na tej drodze będzie niepokoić pszczoły. Wracająca do ula pszczoła z łatwością może wplątać się we włosy osoby, która będzie bez kapelusza pszczelarskiego. W pasiece zachowujemy się cicho, spokojnie, nie wykonujemy gwałtownych ruchów. Unikamy stukania, pracujemy spokojnie i z wyczuciem. Staramy się przeganiać pszczoły dymem i unikać przygniatania pszczół. Pamiętamy, aby nie wykonywać prac w pasiece po zmroku, przed świtem, w deszczu, albo gdy zanosi się na deszcz – wtedy dużo łatwiej rozdrażnić pszczoły. Należy też pamiętać, że pszczoła w naturalny sposób wyszukuje w każdej powierzchni szpary i szczeliny, do których natychmiast wchodzi. Zadbajmy, aby nasz pszczelarski strój był ich pozbawiony, aby nie było szpar przy mankietach i nogawkach. 

Jeśli pszczoła dostanie się pod ubranie, zachowaj spokój, oddal się o kilka metrów od pasieki i spokojnie zdejmij ubranie, tak, aby nie przygnieść pszczoły. Często udaje się uniknąć użądlenia. Staramy się pszczołę uwolnić – ona wróci chętnie do ula. 

Podobnie postępujemy, gdy pszczoła znajdzie się przypadkowo w pomieszczeniu. Należy ją zamknąć w szczelnym pudełku, szklance przykrytej kawałkiem kartki i wynieść na dwór. Na pewno nas przy tym nie użądli. 

Należy unikać bosego chodzenia po łące. Choć jest wiele innych poważniejszych i znacznie bardziej prawdopodobnych możliwych przykrych zdarzeń na łące, niż kontakt z pszczołą. Nie jest też dobrym pomysłem częstowanie miodem na wolnym powietrzu (mimo, że do użądleń przez pszczoły praktycznie i tak nie dochodzi, widok krążących wokół niego owadów dla wielu osób bywa niepokojący). 

Jeżeli nie zamierzamy interesować się życiem pszczół z bliska, ryzyko użądlenia przez te owady jest bardzo niskie. 

Podsumowując: 

-nie zbliżamy się do pasieki, a w szczególności nie wchodzimy do niej bez specjalnego ubrania ochronnego, 

-nie stajemy naprzeciw wlotka do ula 

-zawsze w pasiece używamy podkurzacza 

-w razie wejścia pszczoły pod ubranie zachowujemy spokój, oddalamy się z pasieki i uwalniamy pszczołę 

-w razie użądlenia usuwamy żądło podważając je płaskim przedmiotem, potem przemywamy wodą, przykładamy cebulę i obserwujemy własny organizm. W razie uczulenia kontaktujemy się z lekarzem. 

Pamiętajmy pszczoły, które obecnie się hoduje, nie są agresywne. Nie atakują same z siebie.

Wojciech Jasiński-Kot
pszczelarz
lekarz specjalista medycyny rodzinnej

Stowarzyszenie Przyjaciół S.O.S.
ul. Wincentego Rzymowskiego 36/213, 02-697 Warszawa
tel. +48 601 36 57 56
mail: stowarzyszeniesos@o2.pl
www.stowarzyszeniesos.org.pl