Na co dzień pracuje z dziećmi. Z moich obserwacji wynika, że one doskonale potrafią bawić się same. Często proszę dzieci o to, aby to one zaproponowały zabawę podczas której będziemy uprzyjemniać sobie czas. Czasem są zdziwione, czasem gdy same się w coś bawią zapraszają i mnie. Wtedy ja mam najwięcej frajdy ucząc się nowych rzeczy.
Kiedy jestem u mojej siostry na wsi też przyglądam się dzieciom. Wyciągam wnioski, które wykorzystuję w swojej pracy.
Kiedyś gdy byłam u Marysi w wakacje, padał ciepły letni deszcz. Potem wyszło słońce. Na podwórku pojawiły się kałuże, do których wskoczyłam razem z Karolinką (6 lat) i Pawełkiem (3 lata). Było dużo śmiechu i zabawy. Byliśmy cali mokrzy, brudni i niesamowicie szczęśliwi i zadowoleni. Przeglądaliśmy się w kałużach jak w lusterku.
Gdy jest po prostu chłodniej można założyć kalosze i płaszcz przeciwdeszczowy. Po skończonej zabawie wystarczy się wykapać i przebrać, napić cieplej herbaty i zjeść coś pysznego i wskoczyć do łóżka na przytulańce.
Niby zwykła mała sprawa-trochę błota pod gołymi stopami, wody, słońca. Potrzeba tak mało, aby dobrze się bawić i być tu i teraz, wykorzystując to co jest pod ręką. Jedyne co trzeba to zmienić myślenie: Może nie wypada? Co powiedzą inni? W każdym z nas jest małe dziecko, które chce się po prostu bawić.
Zauważyłam też że takie spontaniczne chwile podczas zabawy dodają energii , doładowują akumulatory. To wspaniała sprawa!
Marzena Kaczmarek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz